sobota, 14 marca 2015

W chmurach i skandynawska zima.

~~~~

Jak zwykle jestem na niedoczasie, z moją systematycznością w pisaniu też jest kiepsko zastanawiałam się czy gdybym w końcu skłoniła się ku fejsowi i założyła konto pisałabym na bieżąco....hmmm...dojrzewam.

No to znowu muszę się cofnąć w czasie tak do połowy lutego.

Zrobiłam estoński szal  na prezent dla Moniki i miałam okazję osobiście jej go wręczyć w Sztokholmie.




A tak się blokował

Zadowolenie było obustronne, szal właścicielce się spodobał a mi baardzo spodobała się wycieczka do Szwecji. Co prawda była krótka kilkudniowa, Sztokholm przywitał nas śniegiem, ale było spoko, biało i słonecznie taka zima jaką lubię.

Odwiedziliśmy kilka miejsc tych związanych z nagrodą Nobla i siedzibę króla, powłóczyliśmy się po uliczkach i sklepach. Mam nadzieję, że tam wrócimy jeszcze latem.




Co mnie tam zaskoczyło? To że ścieżki rowerowe są odśnieżone do czarnego asfaltu lepiej niż jezdnie, że na nich zawsze pełno jest ludzi biegających lub jeżdżących rowerami i to w różnym wieku. Często na swojej drodze spotykałam siłownie niczym wystawy sklepowe przy wieżowcach, kamienicach, budynkach mieszkalnych i nie były puste.

Zaskoczyły mnie ich "pączki", bo byliśmy tam w tłusty czwartek i trzeba było zjeść.
Nasze były ogromne nazywają się semle mają ciasto słonawe, takie drożdżowe a w środku napakowane są marcepanem i bitą śmietaną


Zjadłam swojego, ale już nigdy tego nie powtórzę, tego smaku nie zapomnę do końca życia, nie to żeby był niesmaczny ale po prostu był za duży i pół dnia zalegał mi w żołądku. Potem mnie straszyli pączkami, że za karę będę musiała zjeść ;0) brrr.

Ja to mam takie ciągoty skandynawskie, nie interesują mnie tropiki, ale gdyby ktoś powiedział Islandia, Szwecja, Norwegia.... to walizkę pewnie spakowałabym w 5 minut.

Lot powrotny nie obył się bez przygód dla mnie to przeżycie zważywszy na fakt, że tyłka od ziemi nigdy nie oderwałam na dłużej niż 5 sekund he,he.

Szwecja pożegnała nas zimowo, padało...


A nad chmurami piękny wschód słońca i bezkres


Nad samym Gdańskiem też było pięknie tylko pod nami tak zwarte chmury niczym śnieg na biegunie północnym, a gdy podchodziliśmy do lądowania było jak widać....Smoleńsk


 Musieliśmy odejść na drugi krąg i lataliśmy 20 minut czekając na zmianę pogody, za drugim podejściem też się nie udało i odlecieliśmy do Bydgoszczy. Kurcze i byliśmy tak blisko domu...a samochód na lotnisku w Gdańsku ;0) 

Musieliśmy i tak podstawionymi autobusami jechać do Gdańska.

Ale i tak było pięknie lot nad chmurami to czysty odlot ;0)

~~~~

Za to teraz kiedy zeszłam z chmur i twardo stanęłam na ziemi, aż za twardo i mogłabym częściej pisać bo jestem uziemiona to nie mogę bo moją girę muszę trzymać wysoko, a przy komputerze nie dam rady wrrr... Co zrobiłam?
Szybko wstałam z kanapy i miałam nogę zdrętwiałą, a że mój staw nawykowo ucieka na zewnątrz to sobie stanęłam nie czując podwiniętej giry tak, że aż chrupnęło.



No i leżę smaruję, mam wszystkie barwy lipca prawie do połowy łydki, bo rozlało się jeszcze bardziej niż na zdjęciu, chodziłam o kulach...teraz już bez ale w ortezie, a pierwsza moja myśl jak otrzeźwiałam z bólu -kurde nie pójdę na siłkę.
Nie chodzę na obcasach, uważam, bo mam tendencję do zwichnięć a tu pech, na bosaka schodząc z kanapy trach, to trzeba być zdolnym co? Podobno taka karma.

Jest już dużo lepiej po prawie dwóch tygodniach, wczoraj wyszłam do pobliskiego sklepu ...ale radocha ;D

Wizyta u ortopedy, bez komentarza, realny termin wrzesień może...zdążę jeszcze ze dwa razy nogę zwichnąć.

~~~~